Cześć! Dzisiaj stwierdziłem, że z braku czasu wrzucę mój wpis z poprzedniego bloga o Nicholsonie. Niektórzy go nie czytali, a Ci co czytali to sobie odświeżą.

O Jacku Nicholsonie, a właściwie Johnie Josephie Nicholsonie miałem pisać już dawno, dawno temu. Jakoś się tak złożyło, że teraz przyszło trochę czasu i więcej siły na to żeby spróbować chociaż troszkę o nim napomknąć. Nie będę przepisywał tutaj z netu jego biografii, a raczej polecę parę filmów, które moim zdaniem pokazują jego kunszt aktorski i sposób gry. Jak dla mnie to aktor, który starzeje się z wielką klasą i dzięki któremu filmy nabierają smaku, jakości i charakteru. O samym Jacku oczywiście muszę napisać choćby parę słów. Urodził się 22 kwietnia 1937 w Neptune w stanie New Jersey. Zaczynał pracując jako goniec w dziale kreskówek wytwórni MGM w Los Angeles, tam też studiował w szkole aktorskiej Jeffa Coreya. Początkowo grywał w nisko budżetowych horrorach, a rozgłos i propozycje ról dał mu nakręcony w 1969 roku kultowy (średnio lubię to słowo) film drogi Easy Rider. Jego małżeństwo i związki z kolejnymi kobietami to seria wzlotów i upadków. Ma syna i córkę (każde z inną kobietą). W środowisku uważany jest za wielkiego kobieciarza, człowieka o wielkiej charyzmie, wielkiego miłośnika sztuki współczesnej (kolekcjonuje obrazy Jacka Vettriano) oraz wielkiego fana drużyny Los Angeles Lakers (NBA), na której mecze chodzi notorycznie. Zastanawiałem się długo czy iść z filmami chronologicznie czy wedle swojego uznania. Idę wedle uznania (nie koniecznie od najlepszego, po prostu tak jak mam ochotę). Do tego mam super radochę bo uwielbiam gify.
1. One Flew Over the Cuckoo’s Nest / Lot nad kukułczym gniazdem (1975) – reż. Miloš Forman

Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś kto lubi kino nie znał tego filmu. Dla mnie to jest pozycja OBOWIĄZKOWA każdego kinomana. Film ten znam na wylot, a przy każdym oglądaniu odkrywam w nim coraz to nowe pokłady genialności. Nicholson jest tutaj w swojej szczytowej formie. Sposób jego mimiki, ruch ciała, przeskok emocji, poczucie humoru i bycie McMurphym sprawiają, że każdorazowo w kilku scenach z filmu autentycznie przechodzą mnie ciarki i klaszczę w dłonie kręcąc głową jaki to genialny aktor i genialny film oczywiście. Milos Forman (którego filmy jak Pali się moja panno, Miłość blondynki czy Czarny Piotruś weszły do klasyki kina Czeskiego – uwielbiam je) stworzył w filmie niepowtarzalny klimat w którym kotłują się takie pojęcia jak: absurd, obłęd, rygor, niesprawiedliwość, izolacja, humor i bezradność. Mamy tutaj aktorów mniej i bardziej znanych, którzy dopasowani są w cudowny sposób do swoich ról i którzy wspięli się tutaj na wyżyny swoich umiejętności aktorskich.

Do tego jako statyści grają autentyczni pacjenci zakładu psychiatrycznego. McMurphy od pierwszych scen wzbudza naszą sympatię swoim nastawieniem, poczuciem humoru, zawadiackością i szybko wchodzimy w jego skórę zamykając się wraz z nim w zakładzie psychiatrycznym. Przeżywamy wraz z nim każde wydarzenie, każde zderzenie z tą, tak inną od naszej, codziennej rzeczywistością, która tłamsi w nim ludzkie zachowania, które paradoksalnie zaprowadziły go właśnie tutaj. Nicholson zdobył Oscara w kategorii Najlepszy Aktor Pierwszoplanowy, a sam film i reszta aktorów to 4 Oscary, 18 innych nagród i 12 nominacji! Ok, mógłbym tutaj pisać i pisać analizując każdą scenę, ale jest jeszcze tyle filmów. Jako ciekawostkę dodam, że rolę McMurphiego zaproponowano Marlonowi Brando i Gene’owi Hackmanowi.
2. The Shining / Lśnienie (1980) – reż. Stanley Kubrick

Kolejny film gdzie Nicholson przechodzi samego siebie!!! Mistrzowsko zagrana postać Jacka Torrencea, który podejmuje pracę jako stróż opuszczonego na zimę hotelu Panorama. Film oparty na bestsellerowej powieści Stephena Kinga. Kubrick przenosząc to opowiadanie na taśmę filmową stworzył fundamenty i szkielet, a Nicholson ugruntował całość tworząc wespół z reżyserem arcydzieło filmu grozy i filmu w ogóle.

Film w zasadzie nie dostał wielu nagród, ale wszedł do klasyki kinematografii na zawsze. Szerokie kadry Kubricka, złowieszczy klimat i sceneria nasączające się po woli obłędem oraz elektryzująco-przerażająca postać Jacka (filmowa żona mimo, ze nominowana do Złotej Maliny za najgorszą rolę żeńską, moim zdaniem też jest świetna, a o synku nie wspomnę), pozwalają przez całe 2 i pół godziny pozostać wbitym w fotel, kanapę czy co kto ma. I jeszcze dwa smaczne gify z tzw. backstage’u gdzie widać jak Jack wkręca się przed słynną sceną:

oraz

3. Easy Rider / Swobodny jeździec (1969) – reż. Dennis Hopper

Czyli klasyk kina drogi. Dwóch hipisów przemierz południowe stany USA na motocyklach. Film jest uważany za głos pokolenia końca lat 60-tych (hipisów czy beat generation), którzy czuli się wyobcowani w swoich poszukiwaniach prawdziwej wolności. Nicholson gra tutaj rolę trzecioplanową i występuje tylko chwilę w filmie. Gra Georga Hansona czyli prawnika uzależnionego od alkoholu. Te parę scen otworzyły mu drogę do świata filmu a oferty posypały się jak manna z nieba.

Co zabawne, scena kiedy Nicholson wraz z Fondą i Hopperem palą Marihuanę bardzo przypadła krytykom do gustu i rozpisywali się na temat gry aktorskiej Nicholsona i jego wiarygodności, gdy tymczasem aktorzy naprawdę palili wtedy zioło, a cała scena była po prostu mocno improwizowana. Jeszcze dwie ciekawostki, które znalazłem, a o których nie miałem pojęcia:
-efekty świetlne w scenie z LSD powstały, gdy otwarto pojemnik z filmem przed jego wywołaniem. W rezultacie materiał został prześwietlony.
-motocykl Petera Fondy był tak nieobliczalny, że Jack Nicholson, który podczas jazdy siedział za Fondą, musiał przycisnąć kolana do jego boków, by utrzymać równowagę i w rezultacie złamał mu żebro.
4. The last detail / Ostatnie zadanie (1973) – reż. Hal Ashby

Dwóch marynarzy dostaje zadanie przewiezienia młodego mężczyzny do więzienia. Jednym z nich jest właśnie Jack Nicholson, który wciela się w rolę Billa Budduskeya. Transportowany, skazany na osiem lat więzienia za próbę kradzieży czterdziestu dolarów, naiwny i poczciwy chłopak, wzbudza sympatię marynarzy, którzy postanawiają przedłużyć podróż, by przed dotarciem do celu poznał smak życia. We trójkę rozpoczynają wędrówkę po nocnych barach, hotelach i domach schadzek. Młody Nicholson zasługuje na przyglądnięcie się jego roli. Gra tu niepokornego, nieco szalonego i lubiącego dobrą zabawę młodzieńca, który w miarę rozwoju filmu przekonuje się, że życie za kratkami niewiele różni się od życia na wolności.
5. Chinatown (1974) – reż. Roman Polański

Czyli J.J. Gittes, prywatny detektyw rozwiązujący skomplikowaną intrygę skomponowaną z mieszanki zdrad, układów, korupcji i morderstw. Wszystko dzieje się w latach 30-stych w rozgrzanym Los Angeles.

Film to hołd Polańskiego dla klasycznych czarnych kryminałów. Nicholson walczy tutaj z rozterkami wewnętrznymi przeciskając się przez meandry sprawy i nie przypomina obłędnych postaci z Lśnienia czy Lotu nad kukułczym gniazdem. Wciąga nas za sobą w kryminalne opowiadanie. Polański zapytany o czynnik, który spowodował sukces filmu, odparł: “Zawsze pragnę zostawić publiczność z chęcią zobaczenia więcej”. To faktycznie się sprawdza. Lubię po filmach nie zostać z podanym wszystkim na talerzu, lubię czuć niedosyt i nawet lekki niepokój.
6. Ironweed / Chwasty (1987) – reż. Hector Babenco

Znowu przenosimy się w realia lat 30-stych. Tym razem Jack Nicholson jako Francis Phelan – bezdomny włóczęga, który żyje na ulicy. Odżywia się resztkami, śpi w kartonach, a jeśli zarobi jakieś pieniądze to przepija je od razu. Jego towarzyszką jest Meryl Streep, za która nie przepadam szczerze mówiąc, ale tutaj muszę przyznać, że jest bardzo dobra w roli Helen. Nicholson nękany jest przez demony przeszłości i rzeczy, które spowodowały, że wycofał się z życia. Film ten złamał pewne stereotypy o rolach dla wielkich gwiazd, pokazując, że dobry aktor sprawdzi się w każdej roli, nawet w takich brudnych i pozbawionych hollywoodzkiego blichtru realiach i charakteryzacji mało reprezentatywnej dla aktora tej klasy.Trzecioplanową, ale mocną rolę gra tutaj Tom Waits, który też zasługuje na uwagę.
7. Proffesione: Reporter / Zawód reporter (1975) – reż. Michelangelo Antonioni

Dziennikarz David Locke (Nicholson) sfrustrowany pracą i nieudanym małżeństwem, nie potrafiący znaleźć wspólnego języka z adoptowanym synem, pragnie zacząć życie od nowa. Przypadkiem znajduje ciało martwego mężczyzny i zafascynowany możliwością wcielenia się w kogoś innego, postanawia zmienić swoją tożsamość. Zamieniając zdjęcia w paszportach uśmierca samego siebie. Cała sytuacja przysparza mu zarówno korzyści jak i wielu utrapień wplątując go w pewną intrygę. W filmie mamy do czynienia z jedną z najbardziej znanych jedno-ujeciowych scen w historii kina (scena trwa 6 minut i 30 sekund). Pozwolę sobie zacytować pewien opis tej sceny:
”Niezwykła, sfilmowana bez cięć scena z finału “Zawodu: Reporter” do dziś jest obiektem analiz i dyskusji. Nie można jej odmówić oryginalności, pomysłu i odwagi (!), wszak kamera opuszcza bohatera w kulminacyjnym momencie, jakby reżysera przestał interesować jego los. Z drugiej strony, to czego nie widać, niesamowicie fascynuje i intryguje, rodzi domysły i przypuszczenia, dzięki czemu efekt dramaturgiczny jest znacznie lepszy, niż gdybyśmy mieli zobaczyć, jak David Locke / Robertson zostaje po prostu zabity. Inną kwestią jest to, dlaczego nie rozpoznaje go własna żona – jeśli faktycznie Locke stał się Robertsonem
fizycznie, niemożliwe było ukazanie tego w obrazie, bo zamieniłoby to enigmatyczny finał “Zawodu: Reporter” w niezamierzoną komedię… dlatego może, kamera wolała wyjść z pokoju na prawie siedem minut.”
A oto sama scena:
8. Terms of endearment / Czułe słówka (1983) – reż. James L. Brooks

Film to wnikliwa opowieść i studium relacji dwóch kobiet: matki (Shirley MacLaine) i córki (Debra Winger). Film emanuje prawdziwością i opiera się na dualizmie owej relacji (kobiety pełne są tak miłości jak i nienawiści, są pod wpływem zachwytów i rozczarowań). Sceny obrazują ich 30-letni związek. Aktorkom partneruje Jack Nicholson, który w roli sąsiada MacLaine popijającego, starzejącego się kobieciarza i byłego astronauty jest wspaniały. Posiada klasę, ale potrafi też doprowadzić do wybuchów wściekłości swoim podejściem do kobiet. Film widziałem raz ponieważ scena w szpitalu kiedy Emma (chora na tego cholernego raka) żegna się z synami, a jeden z nich rozkleja się (a robi to tak cholernie przekonywająco) po prostu mnie przerosła. Jest zbyt prawdziwa – wspaniała, ale za prawdziwa i emocjonalnie mnie rozwaliła. To w zasadzie rekomendacja. Widziałem kiedyś film (nie pamiętam tytułu), który był zdaje się komedią i bohater starał się na pokaz, na szybko rozpłakać i przypominał sobie różne rzeczy, które spowodują u niego szybką reakcję tego typu i wśród nich była właśnie ta scena. Film o prawdziwych ludziach z prawdziwymi emocjami w roli głównej.
9. The witches of Eastwick / Czarownice z Eastwick (1987) – reż. George Miller

Czyli film z mojego dzieciństwa, którego nie widziałem już baaardzo dawno temu. Nicholson vs trzy pięknie i silne Panie (Cher, Susan Sarandon i Michelle Pfeiffer), które wywołały wilka (a właściwie diabła) z lasu. Nicholson gra tutaj tajemniczego nieznajomego, który przybywa do małego miasteczka, po tym jak wyżej wymienione Panie odprawiły pewne magiczne obrządki aby zmienić swoje życie pozbawione ciekawych mężczyzn i przygód.

Nicholson jest tutaj utożsamieniem pragnień samotnych kobiet z filmu (lub nie tylko), jest szarmancki, ale również lekko nieobliczalny, wulgarny i uwodzicielski, pełen tajemnic, rozumiejący i nie oceniający, a do tego wokół niego dzieją się niewytłumaczalne rzeczy, które powodują jeszcze większą fascynację jego osobą – oczywiście jest też wybitnym kochankiem. Film ogląda się z uśmiechem na twarzy.
10. The Pledge / Obietnica (2001) – reż. Sean Penn

Detektyw Jerry Black prowadzi ostatnią sprawę przed przejściem na emeryturę. Tak się składa, że sprawa jest bardzo poważna bo dotyczy gwałtu na małej dziewczynce i jej brutalnym morderstwie. Jerremu przypada obowiązek powiadomienia rodziców dziewczynki o całym zajściu. Podczas rozmowy z jej matką składa tytułową przysięgę, że dopadnie zabójcę. Cały film trzyma w napięciu od początku do końca. Mamy tutaj też krótki epizod z Benicio del Torro, którego uwielbiam! Nicholson wciela się w swoja rolę doskonale, bo doskonale dobrana jest do jego prawdziwego wieku. Film nie jest arcydziełem, ale ogląda się go po prostu dobrze. Jest dobrym thrillerem, kryminałem czy jak kto chce, a dzięki bohaterowi tego wpisu na blogu wybija się ponad przeciętne produkcje tego typu.
11. The Departed / Infiltracja (2006) – reż. Martin Scorsese

Pozostajemy w klimatach thrillerowo kryminalnych. Mamy tutaj do czynienia z informatorem mafii w szeregach bostońskiej policji i szpiegiem policji w grupie przestępczej, której szefem jest właśnie Nicholson. Franka Costello (bo tak ma na imię tenże boss mafii) gra bardzo przekonywająco, ale coś mnie tu zawsze zastanawia. Towarzyszy mu tutaj cały czas taka maniera jakby patrzył poza kadr, jakby był nieco nieobecny, gra tutaj bardzo nietypowo dla siebie, nie wiem dokładnie jak to określić, ale znając większość jego filmów, tu wydaje mi się on być jakiś inny, dziwny. Nie wiem czy to zabieg aktorski czy co. Na początku myślałem, że mu się nie chciało grać, ale potem pomyślałem, ze jeśli on to gra to jest geniuszem!!! Sami sprawdźcie. Generalnie jak na film akcji to całkiem dobrze się to ogląda i jest dosyć ciekawie skonstruowany. Sam pomysł prowadzenia fabuły też dobry, chociaż jest dużo takiego amerykańskiego kina akcji czyli nerwowego żucia gumy przez policjantów, którzy krzyczą do siebie i drapiąc się po przyrodzeniu zgrywają macho.
12. About Schmidt / Schmidt (2002) – reż. Alexander Payne

Film bardzo mnie zaskoczył, ponieważ oglądając go jakieś 4-5 lat temu nie spodziewałem się, że takie coś przemknęło bez echa w Polsce. Nie wiem czemu nie słyszałem wcześniej o tym filmie (z tego co widzę to miał swoja premierę w Polsce). Może był krótko w kinach, albo miał słabe recenzje? Tak czy inaczej zaskoczył mnie. Zaskoczył tym, że był naprawdę dobry! Szmidt to mężczyzna na emeryturze, który w wieku 66 lat nie może poradzić sobie z rutyną w swoim życiu i z powolnym i bez emocjonalnym egzystowaniem u boku swojej żony. Postanawia wyruszyć w odwiedziny do córki, która ma właśnie brać ślub. Nicholson pokazuje tutaj trochę swoje prawdziwe oblicze, przynajmniej taka jest moja teoria. W filmie nie jest już pełnym wigoru, szalonym, butnym młodzieńcem, a nieco niedołężnym staruszkiem, który nie chce pogodzić się z życiem w stagnacji.

Nicholson chyba po raz pierwszy (mogę się mylić) gra tutaj taką rolę, tak jakby sam dojrzał do tego, żeby pokazać światu: Tak jestem już stary, nie wstydzę się tego. Gra oczywiście wspaniale i myślę, ze to kolejne przełamanie schematu i charakterystyki ról które były mu powierzane. Do tego Nicholson jest świetnie “podrasowany” na staro. Sam film ma mnóstwo zabawnych sytuacji, które są wspaniale skonstruowane, ale wymowa całości nie jest już tak zabawna. Mamy więc film zabawny, z nieco gorzką pointą, ze świetną obsadą (oprócz Jacka świetnie gra tu też Kathy Bates) – czego chcieć więcej?
13. Batman (1989) – reż. Tim Burton

Czyli Nicholson jako Joker w pierwszej adaptacji komiksu Batman. Pewno część z Was pamięta ten film z dzieciństwa jako coś przełomowego jeśli chodzi o filmy tego typu (ja na pewno!). W tamtych latach była to nie lada gratka, a Joker faktycznie budził niemałe przerażenie dzięki połączeniu swojej nieprzewidywalności z szaleństwem. Pamiętam, że miałem nawet kasetę z soundtrackiem z filmu, której autorem był Prince!
14. As Good as It Gets / Lepiej być nie może (1997) – reż. James L. Brooks

Ostatnim filmem jest film gdzie Nicholson gra nowojorskiego, ekscentrycznego i egocentrycznego, posiadającego wiele manii kawalera, pisarza. Melvin Udall, bo tak się nazywa jego bohater, jest do granic możliwości zarozumiały, pokręcony, stroni od ludzi i ma swoje przyzwyczajenia. Jedyną osobą, która okazuje się być ratunkiem dla niego i jedynym głosem otrzeźwienia w jego świecie jest Carol (Helen Hunt – nie przepadam za nią..drażni mnie, ale tutaj przyznaję, że dała radę i stanęła na wysokości zadania).

Nerwica natręctw i nieokrzesane podejście do ludzi w zderzeniu z poszukująca miłości, ciepłą kobiecością, owocuje w inteligentne, pełne humoru i czasami drugiego dna dialogi. Warto obejrzeć. No i tytułowe zdanie:” A co jeżeli lepiej być nie może?”. Zawsze zadaję sobie to pytanie po tym filmie. Człowiek dąży ciągle do czegoś i spala się w trakcie zmagań, marząc często o czymś czego może nigdy nie osiągnie. Czy lepiej pogodzić się z tym co mamy czy walczyć o coś lepszego, gonić za czymś? A może to lepsze mamy już przed sobą, wokół siebie tylko wystarczy się dobrze przyjrzeć?
Takimi wybitnie filozoficznymi wywodami zakończę moje / nasze spotkanie z Jackiem, który wielkim aktorem jest i to pozostaje bez dyskusji!!!! Wiem, że są jeszcze inne filmy z jego udziałem, w których też gra dobrze i wnosi coś od siebie, ale ta selekcja jest taką spontaniczną na teraz i te filmy najbardziej mi do gustu przypadły jak dzisiaj myślę o Nicholsonie.
Macie, więc możliwość oglądnięcia czegoś o życiu co spowoduje uśmiech, czegoś oderwanego od realiów, czegoś co zastanowi, zaskoczy, zmusi do refleksji lub do płaczu. Pełen wachlarz emocji i jednego aktora, który na pewno nie zawiedzie. SMACZNEGO!